piątek, 3 maja 2013
Coś puszcza.
Ostatnio sunąłem sobie przez wrocławską korporację windą. Ze mną dwóch wyrobników sukcesu, w wieku produkcyjnym (czyli w okolicach mojego) tocząc lekką dyskusję o jeździe tramwajami.
Ujęło mnie stwierdzenie na temat wiosennych studentek brzmiące "ja w drodze do pracy kilka razy zdążę się zakochać!"
Wiosna. Niby nic, ale zieleni się wszystko.
Dziś stałem sobie na murach twierdzy z zamierzchłych czasów (swoją drogą taki tekst na tablicy informacyjnej powala, mój głód wiedzy historycznej został.. podrażniony ;)) podziwiając górski krajobraz i moknąc w deszczu.
Niby mury wysokie, niby wszystko spływa, bo kurtka nowa, niebieska i szczelna, ale jakoś tak..
Rozprasza się człowiek. W trakcie spaceru na zamek ponosiłem sobie aparat a jedynym efektem był ubaw, gdy okazało się, że chcę zrobić zdjęcie nie mając karty w środku.
Pewnie jeszcze większy ubaw byłby, gdyby aparat nie mówił, że karty nie ma, co było standardem w oprogramowaniu seryjnym. Już ze trzy lata temu wrzuciłem zhackowany software, a przydało się dopiero teraz.
Wiosna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz