niedziela, 22 grudnia 2013

Dreszcze


   Wczoraj mieliśmy z przyjaciółmi mikołajkowo- wigilijne spotkanie. Jak zawsze ciepłe, odprężające i wesołe. Pewnie wstyd, ale nawet się troszkę wyspałem i odmarzłem. Nie wziąłem gitary, ale cały wieczór w głośnikach królowała muzyka Rodrigueza.. no prawie, bo na początku był jeszcze "New York" pasujący do wystroju wnętrza a na koniec (jak już się obudziłem) jakiś dość delikatny elektroniczny rytm. Perypetii i historii trochę było, ale udało się wrócić do domu przed budzikiem. Po śniadaniu zaplanowałem weekend rozpocząć wreszcie i zasiadłem do książki, herbaty i kaloryfera, ale fejsowe okienko na świat przypomniało o rzeczonym Rodriguezie więc zmieniłem medium na dziesiątą muzę.
   Fajny człowiek z tego pana. Wyszukujący poezję w prozie życia, ciężko pracujący fizycznie a jednak jednocześnie bystry obserwator zamrażający swe spostrzeżenia w linijkach tekstu. Niepoddający się otaczającej nędzy i niedoli malarz przeciśniętych przez śródmiejskie pejzaże i zdarzenia uczuć. Niestrudzony wędrowiec. Zachwyca mnie ta poetyka. Przypominam sobie o co jakiś czas obserwowanych miejscach naszego miasta do których obiecywałem sobie wrócić z cyfrówką. Z pewnością zdjęć intrygujących, tak ładnie brzydkich zapomnianych zaułków są tysiące ale te będą moje. Bo nie chodzi o obrazek starej ściany tylko o uczucie jakie masz patrząc na nią, i to sobie kiedyś uwiecznię, jak już zmienię aparat. Film oglądałem z dreszczami choć to pewnie też głupie. Ach, być tak, umieć tak, dziwne tęsknoty się odzywają. Cóż, grunt to pokochać swoją drogę. A do śpiewnika może "Cause" na razie, może "I'll slip away".
   Film, jakby ktoś nie wiedział, nosi tytuł "Searching for Sugar Man" a płyty  "Cold Facts" i "Coming From Reality"

czwartek, 5 grudnia 2013

Kamienista

   Zimno. Ciemno w drodze do pracy. Ciemno na fajrant.
Bywają pracownicy budowlani inteligentni. Bywają interesujący. Bywają otwarci na świat. Bywają potrafiący się wysłowić. Nieograniczeni.
Sciąłem się parę razy. Mam generalnie zmniejszoną tolerancję na wypitych. Nie że alergię totalną, ale jakoś średnio. Monologi zwykle bywają słabe, dialogi kończą się westchnieniem z mojej strony a obstawanie przy swoim prowadzi do kłótni które nie prowadzą nigdzie. Te prawidłowości przekładają się na nieczęste na szczęście sytuacje w pracy, gdzie jednak nie można tylko westchnąć. Staram się rozumieć ludzi, ale czasem nie potrafię. Naprawdę. Dawanie drugiej szansy zawsze się mści a jednak jeszcze się nie nauczyłem. Szkoda gadać. A nerwy psuję sobie tylko ja, bo druga strona albo znieczulona, albo zlewa. Powroty o zachodzie słońca z brygadą wywołują często bąble. ledwo docierają do mnie, często pocieszne, stwierdzenia pasażerów a myśli błądzą daleko w przodzie, albo właśnie z tyłu jeszcze, w pracy. Ostatnio musieliśmy zawrócić i przepiękny kolor nieba bił po oczach. Dla kontrastu załoga była w bardzo kiepskim stanie i zaciskałem usta w cienką kreskę by nie powiedzieć już nic więcej. W końcu i tak nie zapamiętają a co miało być "powiedziane"- zostało. Głośno i wyraźnie. A dyskusje prowadzą do kłótni które.. ;) Niniejsze wtręty pracowe mam nadzieję zobrazują kontrast. Irytacja więc, zniesmaczenie, noga na gazie, zaciśnięte na kierownicy dłonie i skrzywienie twarzy. Zmęczenie materiału po poprzedniej drugiej szansie. Kropla przelewająca czarę. I w tym wszystkim czarne kontury drzew przydrożnych na tle czerwonego nieba migające co chwilę. Światła z naprzeciwka i znów drzewa. Mgnienie oka. Dwa potężne ptaki z rozłożonymi na całą szerokość skrzydłami. Czarne jak kontury drzew. Lotki na końcach skrzydeł podgięte do góry od nacisku powietrza. Widoczne w detalach. Wyraźne jak wykreślone rapidographem czarnym tuszem na pomarańczowym kartonie. Wypalają się na siatkówce i trwają w powidoku jeszcze długą chwilę, a we wspomnieniach już parę dni. Ach, umieć to narysować. Kolejny raz-jak od lat- marzę o rejestratorze w oku. I lepiej mi się zrobiło. Dystansu nabrałem. Bo piękna jest droga, choć kamienista czasem.
A jak już nie mogę to jest ukochana rodzina, wspaniali starzy przyjaciele, rewelacyjni nowi, weseli, życzliwi ludzie, dobrzy, normalni..choć może właśnie nienormalni, bo standardy dziś inne. Więc nie wstyd być nienormalnym, innym niż ogół. "Dziwnym" :) Lubię Was. Dobrze że jest książka, muzyka, herbata, gitara, ulubiony kubek, kakao, rower i nieskończona plątanina ścieżek biegowych. Ciastko podarowane z życzliwości, chwila rozmowy, telefon do przyjaciela. Film. Nawet ten zapomniany kawałek internetu. Dobrze że jest. Lepiej. Dzięki Wam.