Brak mi ciepła ostatnio. Może przez pogodę, może przez pracę. Może to po prostu niewyspanie albo odwodnienie. Może z braku magnezu.
W każdym możliwym momencie tulę się do puchówki, parzę gorącą, czarną i przesłodką herbatę albo przytulony do kaloryfera próbuję powstrzymać się przed wypiciem w jednej chwili całego kubka kakao z cynamonem.
Zakochuję się w każdej dziewczynie, która się do mnie usmiechnie... na chwilkę, z nadzieją na jeden ciepły uścisk ramion. Chłonę przez telefoniczne druty rodzinne ciepło ze zbyt rzadkich rozmów z rodzicami. Zaglądam do siostry posiedzieć w gwarze i akceptacji. Nie mogę przejść obojętnie obok stoiska ze słodyczami. W poszukiwaniu ciepła zwiedzam, odwiedzam. Tyję. Marnieję. Jednocześnie.
Tak sobie chciałem ponarzekać bo mi w palce zimno :-) Rower naprawię to się rozruszam. Obiecuję. I pisał będę. Tymczasem pozdrawiam ze szczękiem i zgrzytem.