niedziela, 11 maja 2014

Tu

   Tęsknię do kogoś kto chce.
Ciągnie mnie nieodparcie do każdego, kto wykaże się jakąkolwiek chęcią.
Bo chęć jest bardzo cenna. Czasem tak łatwo chcieć. Czasem tak trudno.
   W pracy.. drobiazg, wydawałoby się, prosta motywacja finansowa. Inaczej to naiwność, wykorzystywanie.
Kultywuję w sobie chęć. Może nawet bardziej chęć chcenia. Bo nawet jeśli czasem jest słabo, ręce opadają i ogarnia zniechęcenie, wyciągam z głębi siebie tę zatwardziałą chęć chcenia. I chcę.
   Ostatnimi czasy jakoś ciężko mi się zebrać z grupą na jakieś ciekawe aktywności. Ciągle coś komuś, aż się odechciewa. Problemu nie ma bo właściwie opcji jest tak dużo że i tak na wszystko czasu nie starcza, ale czasem tak bardzo chcę już coś konkretnego.. i plan się zmienia.
Owszem, zmienność decyzji świadczy o ciągłości dowodzenia, jak powiada jeden z przyjaciół, ale troszkę zawsze jestem zawiedziony.
Może niedobrze za bardzo chcieć.
   Wiosną łatwo chcieć czegoś tak bardzo. Wystarczy chwila słońca, uśmiech, ciepły powiew wiatru i chęci wypełniają cały świat.
Odbicie się o mur niechcenia jest wtedy.. zaskakujące, może nawet bolesne. Ten wielki zawód ukrywam z nadzieją że nie widać go w oczach, wargę przygryzam jak nikt nie widzi i uśmiecham się bo zawsze jest powód do uśmiechu. Kult drobiazgów też staram się w sobie hodować.
   Kiedyś obiecałem sobie że jak mnie ktoś gdzieś zaprosi to nie odmówię. Będę chodził wszędzie gdzie mnie chcą, bo może to jedyna szansa. Może następnym razem nie zaproszą.. Już mi trochę przeszło. Nie można robić wszystkiego. Pozostałością tego postanowienia jest chwila namysłu przy każdej takiej sytuacji. Chwila kombinowania jakby to zrobić żeby się dało, jak ułożyć, przełożyć, połączyć, przyspieszyć, co przygotować wcześniej i ile rzeczy na raz da się wziąć do plecaka. Czy zrezygnować z obiadu, czy ze snu.
Czasem głupio wychodzi. Czas się nie rozciąga. Jest to kolejny powód dla którego warto chcieć.
   Tęsknię zatem za ludźmi którzy nie pamiętają tak wiele. Którzy ubożeją w doświadczenia tak jak ja. Nie uczą się na błędach. Zapominają, że oni kiedyś chcieli a wyszło.. wiadomo jak. Naiwnych nieśmiało i cicho, wierzących że warto chcieć.
Ale po cichutku.
   Spotkaliście się z książką "Znaczy Kapitan" K.O.Borchardta? Tytułowy bohater, oficer wychowany w surowej, carskiej szkole gardemarinów w każdej sytuacji starał się być niewzruszonym. Stoicyzm dostrzegany przez wszystkich, którzy się z nim zetknęli spowodował nawet nadanie mu przydomka Iceberg. A ci, którzy go znali.. mieli swoje "barometry". Uwielbiam tę książkę.
Tu stoję.