Pogoda urocza. Zimno, mokro, ślisko, paskudnie, wieje, zacina i nie chce się z ciepłego wychodzić.
Skoro już i tak trzeba wyjść, to z pożytkiem.
Po drodze od siostry, zajechałem na basen. Jakoś ostatnio zaniedbałem ten przybytek na rzecz roweru, ale aura nie sprzyja kołowaniu, więc na stare śmiecie przywiało. Kolejka jedna na trzy osoby, pozostałe kasjerki uśmiechają się zachęcająco. Wewnątrz całe rzędy szafek puste, przebieralnie wolne, słowem raj. Nawet mydło w podajnikach było! Na czterech torach było nas raptem dwie osoby. Puchy!
Może fajniej by było, jakby drugą osobą była urocza blondynka, ale pewnie urocze blondynki mają ciekawsze rzeczy do zrobienia w sobotni wieczór, niż pływanie. Pewnie dlatego głównie, że są urocze.
Klimacik był przyjemny, nad wodą unosił się opar podświetlony delikatnym blaskiem reflektorów, woda kojąco falowała i lekko fosforyzowała błękitem. Cisza, spokój, ciepło, nad głową czarne niebo a powolny rytm uderzeń liczył czas do końca godziny.
Wyszedłem bardzo zrelaksowany, w ostatniej minucie. Nie chciałem jeszcze iść, i nawet nie przez pogodę. Po drodze z samochodu do domu pogwizdywałem wesoło. Sąsiadka, która snuła się z psem pod klatką- byle bliżej- popatrzyła na mnie jak na wariata.
Pogoda urocza, jak mówiłem! A! Zdjęcie- puchy i blondyna. Mam nadzieję, że Andy się nie obrazi
Skoro już i tak trzeba wyjść, to z pożytkiem.
Po drodze od siostry, zajechałem na basen. Jakoś ostatnio zaniedbałem ten przybytek na rzecz roweru, ale aura nie sprzyja kołowaniu, więc na stare śmiecie przywiało. Kolejka jedna na trzy osoby, pozostałe kasjerki uśmiechają się zachęcająco. Wewnątrz całe rzędy szafek puste, przebieralnie wolne, słowem raj. Nawet mydło w podajnikach było! Na czterech torach było nas raptem dwie osoby. Puchy!
Może fajniej by było, jakby drugą osobą była urocza blondynka, ale pewnie urocze blondynki mają ciekawsze rzeczy do zrobienia w sobotni wieczór, niż pływanie. Pewnie dlatego głównie, że są urocze.
Klimacik był przyjemny, nad wodą unosił się opar podświetlony delikatnym blaskiem reflektorów, woda kojąco falowała i lekko fosforyzowała błękitem. Cisza, spokój, ciepło, nad głową czarne niebo a powolny rytm uderzeń liczył czas do końca godziny.
Wyszedłem bardzo zrelaksowany, w ostatniej minucie. Nie chciałem jeszcze iść, i nawet nie przez pogodę. Po drodze z samochodu do domu pogwizdywałem wesoło. Sąsiadka, która snuła się z psem pod klatką- byle bliżej- popatrzyła na mnie jak na wariata.