wtorek, 26 marca 2013

Bo lubię.



   Lubię herbatę.
Rodzinne przyzwyczajenie, takie sączenie gorącego, mocnego i słodkiego naparu.
Wciąż pamiętam smak najlepszej na świecie sypanej Earl Grey z kwiatami bergamotki którą mama przywiozła kiedyś z pracy.
   Ponoć wraz z wiekiem traci się wrażliwość na smak, więc mało prawdopodobne, żeby jakaś mieszanka jeszcze tak mi smakowała.. ale zdaje się, że to nie tylko wina kubków smakowych.
W herbacie coraz mniej herbaty, pijemy bursztynową farbkę zaprawioną odrobiną garbnika.
W kawie nie jestem tak rozsmakowany, ale uczę się.
Chętnie sięgam, jeśli ktoś z gościnnych przyjaciół zaproponuje, chwaląc, że ma dobrą (albo nowy ekspres który trzeba przetestować). Może nawet nauczę się poznawać, która jest dobra.
Utrudniam to sobie jak mogę, pijąc głównie białą, z naprawdę dużą ilością mleka.
Bo mleko też jest w porządku.
Bardzo zimne mleko zagryzione mleczną czekoladą na przykład. Kolejny ze smaków dzieciństwa. Albo jeszcze ciepłe mleko, prosto od krowy, spienione na wierzchu i smakujące bitą śmietaną, za to pachnące.. no.. krową. Trudno

   Teraz się już tak nie da. Kubki smakowe? Normy unijne? Może krowy za chude.
Herbatę z mlekiem też pijam często. Niestety czasem okazuje się że wychodzi bursztynowa farbka rozpuszczona w wodzie z dodatkiem białej farbki.
Bo dobrze jak życie jest kolorowe. 
   Lubię dobre jedzenie. Od małego mieliśmy dostęp do kuchennych utensyliów i zabawa na całego wśród kłębów mąki i rozgrzanych piekarników pozwoliła nabrać wprawy. Ze względu na nieuchronne ubożenie języka (o kubki) staram się nie ograniczać za bardzo w doświadczeniach smakowych. Bo dobre jedzenie daje szczęście . Z drugiej strony, całotygodniową walkę o mniejsze obciążenie na ścianie bardzo szybko niweczy pobłażanie przy stole. A sport daje szczęście. W takim układzie tkwię ostatnio, nie mogąc ruszyć w żadną stronę. 
Lubię gotować. Eksperymentować w kuchni. Przygotować coś fajnego, czym mogę podzielić się z przyjaciółmi. Choćby w ten sposób poprawić ten świat. Czasem na poprawę humoru najlepsze jest upichcenie niebiańskiej bomby kalorycznej.
   Tylko ktoś to potem musi zjeść..

2 komentarze:

  1. Herbata... z cytryna i cukrem! Smak który towarzyszy mi od zawsze i.. na zawsze. A do tego Szarlotka - ta domowa:) lub sernik. Tak - jedzenie to przyjemność;) Jak Ci coś zostanie z eksperymentów kulinarnych daj znać - 500km to nie problem;)

    OdpowiedzUsuń