piątek, 7 czerwca 2013

W sieci



   Sieć to bagno, mówią. Bagno wciąga. Łatwo w nim natrafić na zapomniane skarby, gmachy starożytnej wiedzy, chatki wiedzących, zapierające dech w piersi widoki, ale pełno jest też niewartych uwagi gór śmieci. Tereny jak z bajki. Można tam spotkać zadziwiające indywidua. Rozwydrzone dzieciaki, którym coś wyżarło zrobioną z cukierków ścieżkę, zagubione istoty, szukające same nie wiedzą czego, brodzące w błocie grupki zielonych chłopców z wirtualnymi maszynkami do zabijania, a wreszcie przechodzących własną ścieżką wędrowców, chętnie obserwujących cuda które rozwiną im się przed oczami, ale dążących w swoją stronę, z jakimś celem na horyzoncie. Właściwie, dla mnie, chyba właśnie ludzie stanowią największą wartość internetu.
   Portale społecznościowe to te najbardziej klejąco- mlaskające i wypuszczające banieczki metanu zakątki grzęzawiska. Jak już omsknie Ci się noga na śliskim mchu i wpadniesz, ciężko wyjść. Najgorzej, że wydeptane ścieżki rozgałęziają się coraz bardziej, mnożą i właściwie wszystkie na końcu mają ikonkę "polub nas na facebooku". Jak już wpadniesz, robi się ciepło i swojsko. Natykasz się na najbliższych przyjaciół, znajomych, którzy mają akurat trochę czasu, żeby pogadać albo po prostu ciekawych ludzi, dzielących się chętnie swoimi pasjami, obserwacjami świata, wiedzą lub humorem. Jakoś oni wszyscy zasłaniają cel będący kiedyś na końcu ścieżki. Ciężko jest przejść najkrótszą drogą wśród tylu ludzi, na drugą stronę. Podziwiam tych, którzy to potrafią, ale jednocześnie im współczuję. Ludzie są wspaniali. Tak łatwo jest wreszcie utrzymać kontakt z przyjaciółmi. Czasem jesteśmy zapracowani, zajęci Bardzo Ważnymi Sprawami, ale głupi drobiazg, parę słów lub przypomniana piosenka wrzucona na tablicę daje sygnał: jestem z Wami. Pamiętam, że Wy jesteście ze mną. Bo mimo swoich spraw, przecież kradniemy kilka minut na zerknięcie, co nowego u Przyjaciół. Okropna kawa? Urodził nam się synek? Nieporównywalne? Jestem z Wami.

   Fajnie poznawać ciekawych ludzi. W pracy, na ścianie, imprezie czy aerobiku. W górach albo w parku. Na rowerze i w sklepie. Na kursie tańca albo ceramiki. W internecie. Nawet narzędzia do tego wymyślili. Serwisy takie jak choćby sport42, zaktywowani czy randkowa sympatia. Czasem ciężko od nadmiaru, czasem wręcz przeciwnie, ludzie otwarci albo zamknięci w sobie, dusze towarzystwa i samotnicy, weseli albo skwaszeni, chętni do kontaktów, albo nie do końca wiedzący co tu robią.
   Ostatnio było łatwiej :) Ktoś wybrał za mnie i na dodatek zaprosił nas wszystkich, zafundował świetną kolację i mega zabawę w pozowanie przed obiektywem. Dużo wolnego czasu pozwoliło zgodnie z własnymi preferencjami ustalić plan imprezy, a że ekipa energetyczna i pozytywna, gruszek w popiele nie zasypywaliśmy. Właściwie nie wiem, kto wybierał, ale trafił świetnie. Czuliśmy się wszyscy jak na spotkaniu starych przyjaciół, a nie ludzi znanych sobie od kilku zaledwie godzin. Rozmowy i zabawa, znów rozmowy i spacery, wszędzie dużo uśmiechu i serdeczności. Akceptacja. To, czego człowiek potrzebuje od drugiej osoby. Każdy był inny, miał ciekawe opowieści na kompletnie obce pozostałym tematy, a jednocześnie wyczuwało się więź. Dziwne i zastanawiające, ale wspaniałe. Noc okazała się za krótka, a czas powrotu nadszedł niespodzianie, zmuszając wręcz do biegu ku środkom komunikacji. Ja, w każdym razie, musiałem biec :).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz